"To nie jest kwestia tego, czy je polubisz, czy nie. Ale na pewno chcesz raz w życiu spróbować"
Mówi się, że to Francuzi jedzą ich najwięcej, ale tak naprawdę na ich talerzach pojawiają się od święta. Za to niewiele osób wie, że w Polsce popularne były już wieki temu. Czy w przyszłości staną się alternatywną formą białka i dlaczego polskie ślimaki nazywa się winniczkami? Zapytałam o to właściciela ślimaczej farmy. Ślimacza farma - fascynacja zaczęła się od prezentu...
Gdy myślę o ślimakach, od razu przed oczami staje mi biała czupryna Grzegorza Skalmowskiego. Ten najsłynniejszy ekspert od helikultury w Polsce (helix to po łacinie ślimak) swoją przygodę z tymi mięczakami zaczął w 2003 roku.
Przeszedł wszystkie szczeble produkcji, od hodowli ślimaków opartej na paszach przemysłowych i hodowlę Bio, po własną ubojnię z przetwórnią, hurtownie poza granicami Polski, salon kosmetyków ze śluzem ślimaka w galerii handlowej i pierwszy koncept gastronomiczny tego typu w Polsce. Aktualnie prowadzi Snails Garden - ślimaczą posiadłość, gdzie o ślimaku można się dowiedzieć wszystkiego: zjeść, wklepać jego śluz w buzię, nauczyć hodować.
Pytam więc Grzegorza, czy pamięta swojego pierwszego ślimaka. Z właściwym sobie poczuciem humoru odpowiada: czytaj dalej...